Z cyklu "Klubowiczki piszą":

Dagmara Gogolińska-Bortel

Powtórzę się kolejny raz - niezmiernie miło mi było Was gościć w Kino Caffe :-)

A teraz zapodam Wam i Waszym bliskim co ciekawsze piwne info w pigułce, co byście o nich nie zapomniały, a familia mogła czuć się nieco bardziej doinformowana.
Jak wiecie, mam niezły piwny słowotok i pewnie tak będzie też w tym poniższym wywodzie. Kolejność też pewnie będzie inna od tej na naszym spotkaniu, bo wszystko zawsze fandzolę bez przygotowania (sorry).

Po primo podział piw ze względu na barwę jest mocno mylący. Jak już mówiłam w marketach, które chcą się zaopatrzyć w piwa kraftowe pojawia się problem, dlaczego piwo teoretycznie jasne (ma głównie jasny zasyp), po otwarciu jest brązowe i ogólnie nie jest żółte jak mocz. Jak wiecie na etykietach piw, które są w sklepach musi być napisane czy piwo jest jasne czy ciemne, więc taki przeciętny Kowalski co szarpnie się na jakiegoś Krafta, albo weźmie go przez pomyłkę ma szansę się w domu mocno zdziwić i z dużą dozą prawdopodobieństwa je zareklamuje myśląc, że został naciągnięty na jakieś mętne, dziwne kolorystycznie, przeterminowane piwo.

Dlatego wyjaśniam z miejsca, piwa dzielą się na górnej i dolnej fermentacji. Wysoce odfermentowany euro-lager (np. Żuberek, Leszek, czy inne smakowo podobne produkty) są piwami dolnej fermentacji. Oczywiście piwa dolnej fermentacji też mogą być dobre i robione w prawidłowy sposób (czyli nie np. tydzień tylko 6 tygodni ale nie tyczy się to Żuberków itp.). Piwo górnej fermentacji to Ale (czyt: „ejl”). I to cała „filozofia”. Oczywiście gatunków i rodzajów jest multum, ale pochodzą one albo od Ale’ów albo od lagerów… lub czegoś pomiędzy (tak, tez może być coś pomiędzy).

W ramach ciekawostki, piwo pszeniczne także jest piwem górnej fermentacji (jak Ale), ale jeśli ktoś myśli, że Książęce pszeniczne to faktycznie piwo pszeniczne, niestety się rozczaruje. Kompania piwowarska i wszystkie tego typu zakłady produkcyjne nie mają możliwości technicznych, aby je robić. Jest to piwo typu lager z większą ilością słodu pszenicznego.
Tutaj mała ściąga:

Co do szkła: większość Panów starej daty lubi grube kufle z uchem, leją do niego wszystko – czyli głównie lagera ;) Niemniej jednak to GRZECH prawie niewybaczalny (prawie, bo w końcu każdy ma prawo do swoich przyzwyczajeń). Do tego typu szkła leje się tylko tzw. „wędzonki” lub grzańce. Czym jest „wędzonka” – piwem, które warzone jest na wędzonym słodzie (oczywiście, jest wiele odmian tego rodzaju piw, co Was wcale nie zdziwi).

Jest natomiast sporo szklanek/pokali degustacyjnych, przypominających np. kieliszki do wina, długie wysokie szklanki, szklanki przypominające tulipany i wiele innych. Najbardziej lubiane szkło do degustacji to „teku” - bardzo wysoki kieliszek z wygiętymi ściankami (tak, wiem iż wygląda mało piwnie ;) ). Dzięki swojemu kształtowi można wyczuć wiele nut aromatycznych, jak i wad, które piwo może posiadać. Do wad jeszcze wrócę.

         TEKU - Kieliszek degustacyjny


Jak wiemy doskonale, większość piwnych „Mietków” (mam nadzieję, że nikogo ni urażę :-) ) podczas wyboru piwa kieruje się jego mocą. Im bardziej „wali w dekiel” tym większe szczęście. Warto jednak podczas wyboru piwa kierować się także ilością ekstraktu (jeśli jakiś browarek ma 9% mocy i z 10 ekstraktu to oznacza, że w dekiel walnie, ale niewiele ma to wspólnego z piwem – jest zwyczajnie „tuningowane”  różnymi wzmacniaczami) . Kolejna rzecz, która w piwie ma znaczenie to poziom IBU – czyli moc goryczy. Standardowy lager ma do 20 IBU (a dla osoby interesującej się tematyka piwną, jest po prostu wściekle słodki), porządna IPA może mieć 60, 100 ale i 200 IBU. Niemniej jednak człowiek wyczuwa poziom sięgający 120 IBU więc większa gorycz dla większości ludzi nie jest już wyczuwalna.

Co ciekawe gorycz ta pochodzi z CHMIELU (w ”koncerniakach” stosowane są minimalne ilości ekstraktu chmielowego). Chmiel jest bliskim krewnym marihuany więc po otwarciu butelki dobrej IPY poczujemy bardzo podobny aromat. Jeszcze ciekawsze jest to, że standardowa IPA ma około 6% alkoholu i czuje się to BARDZO w głowie, bo duża zawartość chmielu powoduje właśnie większe wchłanianie alkoholu a tym samym „bombę”. Przeciętna osoba wypijająca jednorazowo 12 piw marki np.: Perła chmielowa, ma „zgon” po 5 piwach kratowych typu IPA – widziałam na własne oczy. Efekt szybkiego upicia jest jednak mocno uciążliwy dla smakoszy, którzy chętnie się piwem delektują a po kliku muszą zamawiać taksówkę ;)

Piwa niszowe są coraz chętniej spotykane nawet w hipermarketach, więc można bez większego wysiłku spróbować czegoś wyjątkowego. My także, jako Browar Kraftwerk sprzedajemy swoje piwa w sieci Tesco Extra a ich cena jest do ogarnięcia bo nie przekracza 10 zł.  

Wróćmy jednak do wad. Uwarzyć dobre piwo nie jest łatwo. Nieraz, w procesie fermentacji, dochodzi do niechcianych procesów, które powodują, że powstają wady. Jest to dość skomplikowany temat więc nie będę się nad nim rozwodzić: zależy to np. od: leżakowania, użytych składników, zakażeń, temperatur podczas warzenia i wielu innych.  Oczywiście niewiele osób jest w stanie wyczuć owe wady, a dla większości piwo jest albo smaczne albo nie, w zależności od gustu. Najbardziej charakterystyczną wadą, która występuję w 95% piw typu lager to wyczuwalny diacetyl. Co ciekawe ów diacetyl wyczuwalny jest w KAŻDNYM czeskim piwie. To w sumie cecha narodowa tych piw i tam nie jest uważana za wadę tylko zaletę. A z czym kojarzy się ta substancja? Np. z masłem, maślanką lub rozpuszczalnikiem (mi notorycznie z rozpuszczalnikiem). Poza tym są wady, które np. kojarzą się ze skoszoną trawą, kocim moczem, jabolem, woskiem, ogórkami… itd. itd.

O piwie mogłabym gadać dłuuuugo i namiętnie, ale ponieważ ma to być flesz naszego spotkania, to na tym zakończę, odpowiem na pytanie jednej z Klubowiczek, a które padło kiedy część dziewczyn musiała się ewakuować.

Pytanie brzmiało: „Jak zainteresowałaś się tematem?”. Tak jak mówiłam – piwa typu Lech, w czasie studiów, służyły mi do „zresetowania się”, a nie dla walorów smakowych (które dla mnie były niezauważalne). Przez przypadek odkryłam niemieckie pszeniczne piwo w jednym z marketów – o dziwo mi zasmakowało… po nitce do kłębka trafiłam na Pintę, AleBrowar i inne kraftowe piwa i browary. Dzięki wielu zbiegom okoliczności udało się nam uwarzyć pierwsze piwo, a potem utworzyć browar kontraktowy. Ale to opowieść na kolejne spotkanie ;)

Zobacz galerie z naszego spotkania w Kino Caffe