Muzeum Śląskie doczekało się nowej siedziby zbudowanej z dużym rozmachem. Wraz z rodziną wybrałam się zobaczyć to cudo architektoniczne obok którego co jakiś czas przejeżdżałam.  Na samym początku miłe zaskoczenie czyli duży, podziemny  parking. Przy wejściu, obok kas biletowych  obowiązkowe przejście przez bramki z czujnikami oraz prześwietlenie torebek, plecaków itp. Potem to już tylko oczy szeroko otwarte ponieważ na ogromnej przestrzeni zgromadzono naprawdę wiele eksponatów w ramach wystaw stałych i czasowych.

Fakt, że znajdujemy się pod ziemią nie jest tak oczywisty jak mogłoby się wydawać ponieważ dzięki sprytnym zabiegom architektonicznym podświetlane są muzealne wnętrza. Daje to bardzo ciekawy efekt. Różnorodność tak jednym wyrazem można określić prezentowane dzieła. Z jednej strony prezentowana jest sztuka polska z lat 1800-1945 oraz po 1945, roku z drugiej zaś sztuka nieprofesjonalna czasami szokująca przynajmniej jak dla nas.

Film video ukazujący człowieka zadającego sobie ból różnymi narzędziami np. wiertarką. Dla wzmocnienia efektu  istnieje możliwość indywidualnego odbioru (na słuchawkach) wydobywających się jęków maltretowanego ciała. Dla większości osób to duże zaskoczenie, zwłaszcza, gdy najpierw zakładają swoim dzieciom słuchawki na uszy, a potem oglądają co się będzie działo. Zaskoczenie i niesmak rysuje się na twarzach co niektórych zwiedzających, a dla innych to jedynie artystyczny przekaz.

Pozostałe strefy wystawiennicze nie generują już tak skrajnych emocji po prostu obcujemy ze sztuką, spokojnie oglądając i dyskutując. Co jakiś czas natrafiamy na miejsca dedykowane dzieciom: gry interaktywne, zabawy, układanki, tablice do pisania itp. Z historią naszego regionu  można zapoznać się oglądając wystawę światła historii. Górny Śląsk na przestrzeni dziejów. W tym jednak miejscu musimy liczyć się z kolejką do wejścia na wystawę. W ramach galerii jednego dzieła prezentowany jest Modry Leona Tarasewicza.  Ze względu na charakter przestrzenny dzieła można oglądać go z różnej wysokości i perspektywy.

Oprócz pamiątkowych zdjęć, które można robić bez lampy błyskowej i uwzględniając prawa autorskie istnieje możliwość zakupu pamiątek. Na  tarasie natrafiliśmy na klimatyczną restauracje. Można tu zjeść np. pierogi z kaszanką, które jadłam pierwszy raz w życiu. Świetnie podane, smakowały wybornie. Mniejsze dzieci korzystały z kącika zabaw a dorośli dzielili się swoim spostrzeżeniami z wizyty w Muzeum Śląskim.

Trzeba przyznać, że pomimo środka tygodnia zwiedzających było naprawdę wielu. Trudno powiedzieć czy to za sprawą przedłużonego  do 4 sierpnia darmowego wstępu do muzeum czy też raczej z powodu  dużego zainteresowania. Czas oczywiście wszystko zweryfikuje. Jedno już dzisiaj jest pewne, że to bardzo ciekawe pod względem architektonicznym miejsce, z dużym potencjałem. Jednakże atmosferę tworzą ludzie nie tylko rzeczy tak więc od nich, ich inwencji i pomysłowości zależeć będą losy tego muzeum.

Ja oczywiście życzę jak najlepiej, a to co zobaczyłam napawa mnie nadzieją, że tak właśnie będzie. Żeby mieć zdanie na ten temat trzeba po prostu tu zajrzeć, a jak się spodoba pozostać stałym bywalcem tego miejsca.