Z cyklu "Klubowiczki piszą":

Karolina Szczepanik


Sezon jesiennych przeziębień został oficjalnie rozpoczęty, co bez wątpienia można zauważyć nie tylko w zwiększonej liczbie pacjentów, odwiedzających apteki, ale również w mediach, wypełnionych po brzegi blokami reklamowymi leków OTC i suplementów diety. Zgodnie ze sloganami marketingowymi nie są to jednak zwykłe specyfiki, lecz obdarzone niezwykłą mocą panacea, po których ból szybko minie, włosy staną się lśniące i mocne, a nasze dzieci już nigdy nie sięgną po słodycze.

    Jak donosi PharmaExpert rynek produktów bez recepty stał się obecnie największym segmentem w sprzedaży aptecznej. Tylko w I połowie 2015 roku jego wartość osiągnęła poziom 5,9mld zł, co stanowi ponad 3% wzrost w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym. 5,9 mld zł to kwota, która umożliwiłaby zakup ponad 2200 Lamborghini Aventador lub 5 samolotów Airbus! Co więcej główny filar sprzedaży produktów bez recepty stanowią leki OTC (65%), a wśród nich kolejno preparaty na przeziębienie, przewód pokarmowy i metabolizm, zwalczające ból oraz preparaty witaminowe. Drugie miejsce na liście, tj. 22% segmentu produktów bez recepty, zajmują suplementy diety. W pierwszej połowie 2015 roku wydaliśmy 1,54 mld zł na zakup 94,5 mln opakowań. Stosujemy zatem o blisko 10 milionów opakowań więcej niż w roku ubiegłym. Chętnie dokonujemy również zakupu dermokosmetyków, których sprzedaż w badanym okresie stanowiła 11% rynku.



Mając na uwadze powyższe, można pokusić się o stwierdzenie, iż Polacy stosują suplementy na potęgę i co najbardziej zatrważające, często nie w pełni świadomie. Powstaje zatem pytanie, czym podyktowana jest tak duża i mająca tendencję wzrostową konsumpcja? Wśród wielu przyczyn wyróżnić można przede wszystkim: starzejące się społeczeństwo, niechęć i strach przed odbyciem wizyty lekarskiej, wzrost zainteresowania samoleczeniem, wzrost tempa życia i chęć jak najszybszego powrotu do stanu pełnego zdrowia, czy wreszcie nasilona reklama OTC w mediach, będąca, m.in. wynikiem zmian w ustawie refundacyjnej z 2012 roku, narzucających sztywne ceny leków refundowanych, co tym samym spowodowało zwiększenie nakładów na promocję preparatów pełnopłatnych, w tym dostępnych bez recepty. Wzrost zainteresowania samoleczeniem jest bez wszelkich wątpliwości niezwykle korzystnym zachowaniem zdrowotnym pod warunkiem, iż dokonuje się ono w oparciu o rzetelną i fachową edukację prozdrowotną. Postępując w rozważaniach wzięcie odpowiedzialności za własne zdrowie może wygenerować znaczne oszczędności w systemie ochrony zdrowia, zaznaczając przy tym raz jeszcze, iż działania te winny być wsparte edukacją pacjentów, celem zwiększenia ich świadomości w zakresie ochrony zdrowia.
 
    Idąc tropem uświadamiania warto odpowiedzieć na pytanie, czym jest suplement diety. Zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie żywności i żywienia „ suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety, będący skoncentrowanym źródłem witamin lub składników mineralnych lub innych substancji wykazujących efekt odżywczy lub inny fizjologiczny [..]”. Z prawnego punktu widzenia podlega zatem takim samym regulacjom, jak artykuły spożywcze, które rejestrowane są w Głównym Inspektoracie Sanitarnym (bez konieczności rejestrowania w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Preparatów Biobójczych). Suplement diety nie przechodzi zatem długiej ścieżki badań klinicznych, która wymagana jest w przypadku leków. Mamy tu do czynienia z odwróconym łańcuchem procedur. Mówiąc najbardziej obrazowo, by wprowadzić nowy lek na rynek, należy udowodnić, że jego stosowanie jest korzystne i bezpieczne. Wprowadzenie suplementu nie nastręcza, aż tylu trudności - badania, potwierdzające jego skuteczność i bezpieczeństwo nie są wymagane, ale by usunąć suplement diety z rynku, należy udowodnić jego szkodliwe działanie.

    Pamiętajmy zatem, by przy zakupie OTC i suplementów diety nie kierować się informacjami przekazywanymi w reklamie, których głównym celem jest „zwabienie” potencjalnego pacjenta, lecz fachową informacją medyczną przekazaną przez farmaceutę lub lekarza. Żadna bowiem reklama nie powie o istotnych interakcjach, wynikających ze wspólnego stosowania, np. kwasu acetylosalicylowego i ibuprofenu (są to bez wątpienia przykłady najczęściej stosowanych substancji leczniczych). Łączne stosowanie wyżej wymienionych leków osłabia terapeutyczne działanie NLPZ, nasilając jednocześnie działania niepożądane na błonę śluzową żołądka. Dodatkowo osłabieniu ulega przeciwzakrzepowe działanie kwasu acetylosalicylowego. Z powyższych względów ibuprofen należy przyjmować co najmniej 30 min po (lub więcej niż 8h przed) zażyciem aspiryny.
 
    Podobnych przykładów farmacja zna bardzo wiele, niemniej jednak informacje te nie są przekazywane w mediach. Promujmy zatem samoleczenie, ale tylko w oparciu o fachową wiedzę farmaceutyczną i medyczną, gdyż nieracjonalna farmakoterapia i suplementacja wchodząca w skład samoleczenia, to z całą pewnością… nie samo zdrowie.