Wybierając się na Mazury zaczęłam  skrzętnie przeglądać informacje dotyczące  spędzania czasu wolnego z rodziną na tym terenie. Chodziło mi przede wszystkim o różnego rodzaju miejsca, które warto zobaczyć z różnych powodów.  Jedna z tych atrakcji dotyczyła miejscowości Iznota i usytuowanej w niej Galindii - miejsca stylizowanego na osadę plemienia Galindów.

Postanowiliśmy się tam wybrać.  Wąską drogą biegnąca przez las dotarliśmy na miejsce, gdzie przywitała nas Pani w pięknym wianku na głowie i skromnej, jutowej szacie. Poinformowała o opłacie za wjazd i zwiedzanie tego terenu. W pierwszej kolejności zostaliśmy zaproszeni do sali na emisje filmu, tłumaczącego skąd się wziął zamysł stworzenie takiego miejsca oraz kim byli Galindowie i czym się zajmowali. Po emisji sugerowano nam rozpoczęcie zwiedzana od podziemi. Tak też zrobiliśmy.

Podziemnymi korytarzami  w półmroku dotarliśmy do restauracji, kawiarni, sali bilardowej, sali konferencyjnej a także miejsc, gdzie tlił się ogień czy można było zakuć kogoś w kajdany. Wszystkie z wymienionych pomieszczeń sprawiały wrażenie tajemniczych, czasem groźnych czy strasznych a w każdym razie ponurych. Sądzę, że taki był zamysł projektantów. Wychodząc na światło dzienne zobaczyliśmy przepiękne widoki, dużo zieleni i czyste jezioro Bełdany.

Spacerując po lesie co jakiś czas natrafialiśmy na rzeźby obrazujące życie ówczesnych mieszkańców oraz to czym się zajmowali czyli  łowiectwem i zbieractwem. Kamienny krąg, płaczki, wóz, tron wodza, gigantyczne żaby co jakiś czas  wyłaniały się spośród zarośli. Od strony jeziora do brzegu przypływały łódki i statki, które mogły na tym terenie cumować. W samym lesie zlokalizowana została plenerowa kawiarnia a tuż obok niej huśtawka z napisem, można korzystać do woli płacąc 1 zł.

Pomimo, że właściciel tej posesji jest zdecydowanym miłośnikiem Galindów nie zapomniał o tym co to biznes. Uczynił z tego miejsca sposób na zarabianie pieniędzy, a że tego typu atrakcje są poszukiwane to nie brakuje chętnych. W kawiarni miałam okazję kupić najdroższy napój ICE Tea na całych Mazurach za 10 zł butelka 0,2 litra. Oczywiście nikt mnie nie zmuszał do tego, aby tam pojechać, płacić za bilety wstępu i inne atrakcje. Pojechałam sama z nieprzymuszonej woli.

Pragnę jedynie wyrazić opinię, że miejsce , jego stylizowana sceneria są warte zwiedzenia a właściciel sprytnie połączył swoje hobby, posiadaną wiedzę ze sposobem na generowanie dochodów. Dodatkowym źródłem przychodów są hotele na terenie ośrodka Galindów również odpowiednio stylizowane. O godzinie 12.00 zostaliśmy zaproszeni na wspólną zabawę. Gry i konkurencje zostały tak przemyślane, że dotyczyły zarówno dzieci jak i dorosłych. Rzut oszczepem, wspólne poruszanie się na płozach, przeciąganie liny to zabawy, które proponowano w trakcie naszego pobytu.

Mile spędzony czas, wiele atrakcji i dobra zabawa na łonie natury to atuty tego miejsca, również jako wspólny, rodzinny wyjazd. Idealnie, gdy trafimy na dobrą pogodę bo wówczas możemy pełniej skorzystać z całej oferty spędzenia czasu wolnego. Osobiście podczas zwiedzania pogoda nam sprzyjała, a co niektórzy skorzystali z kąpieli w jeziorze. I na zakończenie taka myśl, którą często słyszę: jeżeli będziesz robić to co uwielbiasz, to już nigdy nie będziesz czuł, że musisz pracować. Praca stanie się twoją pasją i hobby. Tak, dokładnie to czuje się w Galindii, jej właściciel i pomysłodawca wciągnął całą rodzinę w ten zamysł i konsekwentnie go realizował. Nie ma to jak praca z pasją.