Wywiad z mecenas Anną Groyecką-Kurdybelską

1. Śledząc Twój rozwój zawodowy z pewnością można stwierdzić, że odniosłaś sukces. Jak do tego doszło, że w centrum Katowic otworzyłaś własną kancelarię adwokacką?  W starej kamienicy stworzyłaś miejsce pięknie zaaranżowane architektonicznie, bardzo stylowe i klimatyczne. Tam właśnie spotykasz się ze swoimi klientami.

Miło mi, że tak to oceniasz ;) Ja nie czuję, żebym odniosła jakiś wielki sukces. Tworzę małą rodzinną firmę (tak wobec pracowników jak i wobec klientów), a nie wielką korporację. A sukces zawodowy kojarzy mi się, albo ze spektakularnymi zwycięstwami procesowymi (na miarę "Chyłki"), albo poważniej już mówiąc, ze stworzeniem większej struktury, bardziej korporacyjnej. A ja nie umiem aż tak daleko delegować zadań, za bardzo chcę nad wszystkim panowć (tzn osobiście dopilnować). To też wynika z tych poniekąd niemal rodzinnych czy przyjacielskich relacji z klientami, których w związku z obdarzeniem mnie zaufaniem, nie chcę zawieść. Ja jestem rzemieślnikiem w swoim fachu i nie przypisuje sobie jakichś spektakularnych osiągnięć. Staram się dobrze wykonywać powierzone mi zadania, traktować sprawy klientów tak, jak chciałabym, żeby ktoś traktował moje sprawy - czyli uczciwie, poważnie i rzetelnie.

Sukcesem na moją miarę jest rodzinna atmosfera zarówno w relacjach z klientami, jak i ze współpracownikami. To wpływa na ogromny komfort pracy, a poniekąd przekłada się też na wnętrza kancelarii, które stanowią mój drugi, a czasem nawet - pierwszy - dom ;) A ja lubię wnętrza urządzone, czyli z jakąś myślą przewodnią, a nie tylko wyposażone w meble. Dlatego również wnętrze kancelarii starałam się urządzić, a nie tylko wyposażyć. Mam nadzieję, że klientom też milej się spotykać w takich wnętrzach.


2. W całym procesie Twojego rozwoju z jakich cech charakteru, mocnych stron, osobistego potencjału korzystałaś by osiągnąć założone sobie cele?

Najmocniejszymi stronami mojego charakteru jest właśnie wyżej opisana rzetelność w podejściu do pracy, ale też pracowitość, obowiązkowość i wytrwałość. Myślę, że to są cechy, które również "kupują" moi klienci, dzięki czemu wolą być obsługiwani akurat przez mnie, a nie przez kogoś innego.

3. Od lat propaguję idee kultury sukcesu dlatego też chciałam dopytać o Twój styl zarządzania zespołem pracowników.

Mój styl sprowadza się bardziej do współpracy i partnerstwa niż zarządzania. Nigdy nie byłam zdystansowana od moich pracowników, a obecnie bardziej partnerów niż pracowników. Zawsze starałam się traktować pracowników jak rodzinę, co czasem mi się też odbijało czkawką, bo nie każdy lubi taki tryb pracy. Niektórzy wolą dystans i tytuły, bo do tego mają większy szacunek. Ja lubię, jak jest naturalnie i bez napinki, ale oczywiście nie może na tym cierpieć praca. Dlatego mam ogromne szczęście, że moi współpracownicy to rozumieją i jak jest czas na przerwę i żarty, to każdy z każdego żartuje i jest wesoło, ale każdy zna swoje miejsce i wie, że "robota musi być zrobiona".

Co ciekawe, największy problem z brakiem dystansu mieli młodzi ludzie, którzy przychodzili do nas na praktyki czy staże. Wydawało im się, że jak żartujemy i jesteśmy "po imieniu" to nie muszą tu pracować. A jest wręcz odwrotnie.  Praca jest na pierwszym miejscu, a dystans i fajna atmosfera, stanowi miłe tło. Ale do tego też trzeba dorosnąć ;)



Rozmowę przeprowadziła dr Iwona Tyrna-Łojek właścicielka marki "Kultura sukcesu" oraz firmy szkoleniowej,założycielka Klubu Kobiet Biznesu "Kultura Sukcesu"




Brak komentarzy


Napisz komentarz

Obrazek Captcha